Zaledwie kilka, bardzo krótkich, zbliżeń ogranicza się do tradycyjnych westchnięć i pokazania dwóch nagich piersi Sonii Richter i pośladków Marcina Dorocińskiego.
Twórcy "Kobiety, która pragnęła mężczyzny" obiecują: "niezwykle prowokacyjną podróż do świata erotyki", do czego dystrybutorzy dodają: "niezwykle śmiałe sceny erotyczne". Po takich zapowiedziach można mieć nadzieję na co najmniej dobry, a już z całą pewnością mocny film. Nadzieja matką głupich. Nie dajcie się zwieść.
Karen to kobieta niezależna, pewna siebie i szczęśliwa. Na taką przynajmniej wygląda, trzymając w rękach aparat fotograficzny i podróżując po całym świecie z jednej sesji mody na drugą. Szybko okazuje się jednak, że dręczy ją powracający sen z obcym mężczyzną, który całkowicie pochłania jej głowę. Prawdziwy koszmar zacznie się dla niej jednak dopiero wtedy, gdy spotka przyczynę swojego niepokoju w realnym życiu.
Nie da się ukryć, że autorzy scenariusza "Kobiety" – Per Fly i Dorthe Warnø Høgh – poszli po linii najmniejszego oporu, tworząc schematyczną, do bólu oklepaną, a co gorsza, niedopracowaną historię o kobiecie, która pod wpływem dręczących ją snów z nieznajomym mężczyzną rujnuje swoje życie. Co więcej, nie obdarzyli swojej bohaterki wiarygodną emocjonalnością, czyniąc z niej pusty instrument służący do wygrania kilku intymnych scen, nic więcej. Nie wiadomo, co tytułowa kobieta myśli, jak odbiera bodźce z zewnątrz, czego pragnie, ani tym bardziej skąd wzięły się jej destrukcyjne marzenia i jaki miały wpływ na jej psychikę. Cała historia opiera się na nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności – twórcy nie zadali sobie trudu, by je należycie umotywować – przez co można by sądzić, że wszystko, co się przydarzyło bohaterce, było snem, ale nawet ta interpretacja nie tłumaczy autorów filmu z lenistwa i zaniedbania swoich protagonistów. W dodatku ze względu na naciągany i schematyczny scenariusz aktorzy odgrywający główne role nie mieli nawet szansy na pokazanie złożonych charakterów swoich postaci, a przecież – jak można sądzić po tym, co im się przydarzyło – ich osobowości nie były jednoznaczne.
Trudno też uwierzyć w niebezpieczną siłę seksualności Karen, ponieważ jej po prostu nie ma, podobnie jak nie ma w "Kobiecie" "odważnych scen erotycznych". Zaledwie kilka, bardzo krótkich, zbliżeń ogranicza się do tradycyjnych westchnięć i pokazania dwóch nagich piersi Sonii Richter i pośladków Marcina Dorocińskiego. Ale to zdecydowanie nie wystarczy, by szumnie nazywać jakiś film "odważnym erotykiem". By ostudzić rozpalone fanki jednego z najatrakcyjniejszych polskich aktorów, dodam, że nagie pośladki Dorocińskiego grają też w "Róży"Smarzowskiego, a jednak nikomu nie przyszło do głowy, by nakręcać z tego względu akcję promocyjną filmu.
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu